wtorek, 1 lipca 2008

Dzień 10. - poniedziałek 30 czerwca


Noc nie należała do najłatwiejszych. Jeśli ktoś nie jechał nocą autokarem, to nie zrozumie tego trudu. Ale cóż pielgrzymka to pielgrzymka i nikt wygód nam nie obiecywał. Z drugiej strony mogliśmy docenić wszystkie dotychczasowe noclegi czy to w łóżkach czy na karimacie...

Około 11.00 dojechaliśmy do miejsca pod Berlinem, gdzie czekał na zmianę 3 kierowca (wymogi bezpieczeństwa). Potem zostało już nieco ponad 1oo km do granicy (umownej) z Polską. Ojczyzna przywitała nas w Szczecinie we wspólnocie jezuitów i parafii Św. Andrzeja Boboli wspaniałym obiadem przygotowanym przez "apostołki", czyli panie z Apostolstwa Modlitwy: polski kapuśniak, kurczak z ziemniakami, surówki, ciasta, czereśnie to prawdziwa uczta po niektórych kanapkowych obiadach.

Po obiedzie wszyscy uczestniczyliśmy we mszy św. w kościele, gdzie poniekąd nastąpiło duchowe zakończenie pielgrzymki wspomnieniem liturgicznym pierwszych męczenników rzymskich. Ekipa szczecińska została już w Szczecinie oraz kilka innych osób, którym bardziej pasowało połączenie ze Szczecina.O 16.00 ruszyliśmy w ostatni etap naszej podróży - do Gdyni, gdzie przybyliśmy tuż po 21.00.
Większość rozeszła lub rozjechała się do domów. Kilka osób zostało jeszcze na noc, dzięki gościnności o. Proboszcza w pokojach w koronie kościoła ... Św. Stanisława Kostki, by wrócić do domu już 1 lipca.

Brak komentarzy: