Początkowo w szkole szło mu średnio, znalazł się w nieznanym sobie mieście, po którym ledwo umiał się poruszać. Z czasem jednak radził sobie coraz lepiej, nauczył się mówić po niemiecku, po łacinie i ponoć co nieco po grecku.
Rozwijało się również jego życie duchowe. Stanisław spędzał wiele czasu modląc się i zadając sobie surowe pokuty, łącznie z biczowaniem się. Te praktyki, rzecz jasna, bardzo negatywnie wpływały na jego zdrowie. Jego brat, koledzy, wychowawcy dla jego dobra przekonywali go o niesłuszności takiego postępowania, odciągali go od modlitwy nawet go bijąc.
Mimo tego Stanisław poważnie zachorował. I, paradoksalnie, ta choroba okazała się dla niego błogosławieństwem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz